LEKCJA ŻYCIA
"My, dzieci urodzone w czasie II Wojny Światowej, mamy dość skomplikowane życie. Nie mogę odwoływać się do wspomnień o Babciach, bo umarły przed moim urodzeniem, a Dziadkowie odeszli, gdy byłem małym chłopcem. Tak więc moja Mama nie znała swojej matki, która bardzo wcześnie ją osierociła. Po niespełna czterech latach wojennego, choć szczęśliwego małżeństwa, Mama została z dwojgiem maleńkich dzieci: ja miałem 8 miesięcy, starszy brat niespełna dwa lata, ponieważ Ojciec nasz został zamordowany w obozie niemieckim KL Lublin (Majdanek). Jak ta młoda 24-letnia kobieta dała sobie radę i jak to zniosła trudno mi pojąć? Wiem, że gdy nastąpiły bombardowania pod koniec wojny na Lubelszczyźnie, Mama kładła nas w nocy razem ze sobą do spania, aby na wypadek upadku bomby na nasz dom nikt nie został bez opieki. Najpierw jej dobytek w większości został spalony, a to co zostało, zrabowali bandyci, a Mama cudem uniknęła śmierci, gdy do nie strzelali. Po wojnie Mama otrzymała list od pracownika naukowego z Sopotu, że była związana z moim Ojcem w AK i że pomimo tortur Ojciec nikogo nie wydał z partyzantów. Mama była nauczycielką, mój brat i ja zostaliśmy pracownikami naukowymi: brat w Warszawie, ja w Toruniu. Naszym największym skarbem w życiu była świadomość uczciwości Rodziców, ich odwaga i niezłomność w pokonywaniu trudności. Warto dodać, że z powodu przynależności Ojca do Armii Krajowej byliśmy pozbawieni renty i władza patrzyła na nas jak na dzieci "bandyty". Gdyby mój Ojciec przeżył wojnę, byłby natychmiast aresztowany przez "wyzwolone" Państwo. Cieszę się, że moi Rodzice w depozycie zostawili mi uczciwość, z której mogę być dumny".
I FRANCISZKI:
"Na pytanie skierowane do cioci Frani: Jakie były najpiękniejsze dni w życiu? otrzymałam odpowiedź: Wszystkie, nawet te trudne, bo w nich był obecny Pan Bóg. A na pytanie: Czego żałuje w swym życiu? Dobra, które mogłam zrobić, a nie zrobiłam".
S. Alicja Rutkowska CHR
- «« Poprzedni artykuł
- Następny artykuł