To i inne pytania będą zapewne stawiać sobie członkowie i sympatycy stowarzyszenia leśników im św. Jana Gwalberta. Czy dostatecznym argumentem jest fakt, że 1951 roku papież Pius XII ogłosił go patronem leśników? Czy nie mogła być inna nazwa dla zrzeszenia leśników w dwudziestym pierwszym stuleciu? Czy w tej  podgrzanej atmosferze, polskiej rzeczywistości, nie jest to dolanie oliwy do ognia?

Przytoczone pytania, są dla mnie wyobrażalną reakcją na pomysł nazwy dla nowo tworzącej się fundacji.  Może więc nim padną, warto na nie odpowiedzieć.

Czas życia  św. Jana Gwalberta przypada na lata 995 do 1073. Był synem florenckiego patrycjusza, który  przeznaczywszy  Jana do służby wojskowej, położył główny nacisk  w jego wychowaniu  na honor i sławę, ale pojmowane w logice tego świata. Tymczasem Jan, jak wielu młodych ludzi, których wszystkie podstawowe potrzeby są zaspokojone, a relacja ze Stwórcą mizerna, nie mając pomysłu na życie, stał się awanturnikiem. Paradoksalnie to był bardzo ważny fragment jego życia. W jego charakterze ujawniły zarówno mocne pragnienie wolności, jak i odwaga w podejmowaniu decyzji.

Przełomowym momentem jego życia, była śmierć brata Hugona oraz konfrontacja z jego mordercą. Schwytany przez Jana, tuż przed wymierzeniem mu sprawiedliwości, prosił o przebaczenie,  powołując się przy tym na mękę Chrystusa, a było to w Wielki Piątek. Wtedy w Janie coś pękło. Mimo że po ludzku morderca zasługiwał  na śmierć, mimo że do zemsty zachęcał rodzony ojciec, Jan Gwalbert odrzucił miecz i z serca przebaczył, puszczając skruszonego winowajcę wolnym. W tym jednym momencie sam stał się prawdziwie wolnym człowiekiem, wolnym od nienawiści, od zemsty i od całej logiki tego świata. W dniu pamiątki śmierci Jezusa Chrystusa, wpatrzony w Jego Krzyż sam doświadczył  Jego przebaczenia i narodził się do nowego życia. I tak zaczyna się droga św. Jana Gwalberta, człowieka wolnego i zdolnego do nowych wyzwań, jakie postawi mu Chrystus.

Na tym etapie życiowej drogi, św. Jan potrzebował czasu i przestrzeni pokuty. Benedyktyński habit i zakonna cela w klasztorze św. Miniasza (San Miniato al Monte), wydawały się jak wymarzone.  Możemy sobie wyobrazić gorliwość świeżo nawróconego grzesznika, jego bezkompromisowość i nadzieję, że ten świat mężczyzn oddanych Bogu w benedyktyńskiej regule, to zupełnie inny klimat, niż ten, który co dopiero porzucił, zostawiając dotychczasowych przyjaciół i dawny styl życia.  Tymczasem nowa rzeczywistość okazała się niezmiernie trudnym wyzwaniem.  Niewątpliwie założenia benedyktyńskiej reguły były znakomite, ale ludzie w niej żyjący bardzo różni. Byli między nimi pobożni i uczciwi, byli również gigantyczni grzesznicy. W życiu zakonnym wykazał się niezwykłą gorliwością, ale i bezkompromisowością w zwalczaniu zła, a przede wszystkim panującej symonii  i nikolaizmowi  (świętokupstwo i łamanie celibatu).  Możemy wyobrazić sobie jaka walka toczyła się w jego duszy. Szukał świętości, a wpadł w bagno. Nie godząc się na zło, św. Jan Gwalbert, stanął w opozycji do swojego opata i do biskupa Florencji.    Wystąpił przeciwko złu, ale nie przeciw Kościołowi. Jego nawrócenie było wynikiem spotkania z Chrystusem i od Niego czerpał siły na zderzenie się z błędami instytucji. W konsekwencji podjął decyzję  opuszczenia  benedyktynów i udał się   do kamedułów w Camaldoli.  To niesamowite miejsce założone przez św. Romualda, kolebka kamedulskiej duchowości, stało się dla św. Jana Gwalberta fantastyczną okazją do spotkania z Bogiem w wyciszonym sercu. Potrzebował tego koniecznie, aby na nowo zdefiniować misję swojego życia.  

Camaldoli  ze swoją niezwykle bogatą przyrodą, wycisnęło na osobie św. Jana jeszcze jedno dodatkowe piętno, a mianowicie  doświadczył obecności Boga w jego fascynującym dziele stworzenia. Surowość i prostota życia według reguły św. Romualda sprawia, że obraz Stwórcy jest utrwalany w każdej podejmowanej przez pustelnika czynności. Stąd też zakonnicy z Camaldoli zasłynęli nadzwyczajnej wtedy  dbałości o przyrodę.

Miał Bóg wobec Jana Gwalberta  jeszcze inne plany. Połączywszy  wszystkie doświadczenia życiowe w jedną wspaniałą syntezę, opuścił  Camaldoli i udał się w okolice Fiesole do Vallombrosa (Valle Umbrosa), by tam w 1036 roku  na miejscu zwanym Acquabella założyć klasztor, oparty o pierwszą regułę św. Benedykta.

Powrót św. Jana do wypróbowanej duchowości i formy życia wspólnego nie był przypadkowy. W swej genialnej  regule połączył św. Benedykt ideę obozu legionistów z samowystarczalną willą  rzymską. W centrum tego założenia  postawił kościół z żywą i piękną liturgią,  skoncentrowaną na  obecnym w niej Chrystusie. Prosta reguła zachowywała równowagę w indywidualnym życiu każdego mnicha oraz całej społeczności. Modlitwa i praca – zarówno intelektualna, jak i fizyczna tworzą cudowną harmonię. Powinna ona kształtować przede wszystkim osobowość opata i dlatego też jemu jest poświęcona spora część benedyktyńskiej reguły.  

Św. Jan Gwalbert, po swoich doświadczeniach życiowych, rozumiał to znakomicie. Pod jego przywództwem mnisi wiedli życie oddane Bogu , a do zajęć gospodarskich włączyli troskę o okoliczne lasy, między innymi sadząc w nich drzewa. Tak to mnisi wychwalając Stwórcę, współtworzyli z Nim liturgią i życiem w otaczającym świecie przyrody wspaniałą, świętą harmonię, która przemieniała również każdego indywidualnie, jeśli tylko na to pozwolił.

Warto także zauważyć, że w pracach klasztornych zatrudniano  konwersów, a więc dorosłych, którzy wstępowali do zakonu, aby podjąć dzieła pokutne.  Któż, jak nie sam opat, św. Jan Gwalbert, mógł ich lepiej zrozumieć.  

Zakon został zatwierdzony przez papieża Wiktora II w 1055 roku.

Opactwo w Vallombrosa, 1750 r.

Nasz święty bohater nie zrezygnował z walki o reformę Kościoła. Do historii przeszedł spór mnichów z Vallombrosa z biskupem Florencji Pietro Mezzabarba, którego oskarżano o symonię. W 1068 konflikt zaostrzył się i o winie biskupa miała zadecydować próba ognia. Opat klasztoru, św. Jan, mając dobre rozeznanie wśród swoich zakonników, wyznaczył do tego zadania bł. Piotra, któremu nadano, od tego wydarzenia, przydomek – Igneo. Zwycięska próba, traktowana jako sąd Boży oraz zaangażowanie,  wtedy jeszcze mnicha  Hildebranda, a późniejszego papieża  św. Grzegorza VII, doprowadziły do ustąpienia skorumpowanego hierarchy ze stolicy biskupiej.

Św. Jan Gwalbert w walce z symonią i nikolazimem

Agostino Veracini, 1744 r.

Kościół p.w. św. Bartłomieja we Florencji, Toskania

Św. Jan Gwalbert zmarł 12 lipca 1073 roku w opactwie św. Michała Archanioła (Abbazia di San Michele Archangele) w Passignano i został pochowany w tamtejszym  kościele. Papież Celestyn II dnia 1 października 1193 roku zatwierdził kult publiczny św. Jana Gwalberta. Kościół wspomina w liturgii św. Jana Gwalberta 12 lipca, w dzień jego narodzin dla nieba.  Przypomnijmy, że tegoż roku 22 IV wybrano na Stolicę Piotrową wspomnianego Grzegorza VII i zaczął się ogromnie ważny rozdział historii Kościoła zwany Reformą Gregoriańską.

Z założonych przez św. Jana Gwalberta klasztorów utworzyła się Congregatio Vallis Umbrosae Ordinis Sancti Benedicti. W XX stuleciu doszło do całkowitego jej zjednoczenia z zakonem benedyktynów.

Powróćmy jeszcze do pierwszego pytania: po co fundacji leśników powstającej w XXI w. średniowieczny święty Jan Gwalbert?

Zawód, a może lepiej powołanie leśnika, skrystalizował się jeszcze bardziej na przestrzeni XIX i XX stulecia. To nie przypadek, że to w połowie XX wieku Pius XII ustanawia św. Jana Gwalberta patronem ludzi lasu. Jest to bardzo specyficzne powołanie. Strażnik Bożej świątyni, jaką jest las, blisko Boga i natury.  To, co Boskie i to ludzkie ma miejsce osobliwego spotkania.

Z jednej strony jest pustelnikiem, z drugiej tworzy społeczność, quasi zakonną. Jest w lesie, gdzie musi podejmować odpowiedzialność, a z drugiej strony wychodzi do społeczności poza lasem, gdzie cieszy się sporym zaufaniem społecznym.

Powołanie leśnika, tak jak każde inne,  domaga się nieustannej i systematycznej pracy nad sobą.

I właśnie w tym procesie szczególną rolę ma św. Jan Gwalbert i jego wstawiennictwo.

Spróbujmy na zakończenie nazwać dziedzictwo, jakie zostawił nam Patron leśników. Wyliczymy je w punktach, zostawiając czytelnikom przestrzeń na swoje osobiste wnioski:

  1. Przebaczenie było dla niego drogą do odzyskania wewnętrznej wolności i początkiem kreatywnej pracy nad sobą.
  1. Czuł konieczność określenia misji swojego życia – powołania z wykorzystaniem tego, co do tej pory osiągnął.
  1. Był bezkompromisowy w walce ze złem, które wydawało się, że go przerasta.
  1. Pracował przede wszystkim nad swoją relacją z Chrystusem – gwarantem właściwej relacji z Kościołem. Zgorszenie w Kościele wtedy nie zabija, a staje się szansą.
  1. Wiedział, kiedy znaleźć się w pustelni, by wypracować w sobie zdolność do kontemplacji.
  1. Bardziej słuchał Boga niż ludzi.
  1. Nauczył się bardzo szeroko rozumianej współpracy ze Stwórcą – praca przez to nabrała zupełnie nowego wymiaru.
  1. Przez wiarę problemy przekształcał w szanse.
  1. Odkrył przez regułę św. Benedykta Psalmy jako szkołę pozytywnego myślenia.
  1. Zarządzał czasem przez modlitwę.
  1. Podejmował inicjatywy, czyli był proaktywny.
  1. Przez zaufanie Bogu nie miał lęku przed wzięciem odpowiedzialności.
  1. Okazał się zdolny do tworzenia środowiska.
  1. Miał krytyczny ogląd nie tylko swojej wspólnoty, ale i otaczającego świata.
  1. Zasłynął z postawy miłosiernej względem rzeczywiście potrzebujących.
  1. Znał swoich zakonników i umiał wybierać właściwych i wyznaczyć im odpowiednie zadania.
  1. Życie umiał prowadzić w harmonii ze Stwórcą, z bliźnimi, z sobą i otaczającym światem.
  1. Był skromnym człowiekiem. Będąc opatem, nie przyjął nawet najniższych święceń. Znając bowiem siebie, lękał się tego, by władza nie przewróciła mu w głowie.

Kończąc te rozważania na temat św. Jana Gwalberta, muszę się przyznać, że stawiając początkowe pytania nie spodziewałem się aż tak mocnej i aktualnej odpowiedzi. Ten Święty Mnich odrobił zadanie domowe z ponadczasowymi konsekwencjami i trudno z  faktami dyskutować. 

 

MODLITWA

O Panie, niech Twoja łaska oświeca nasze umysły i nasze serca;

Wspomagaj nas, aby nasza nadzieja codziennie wzrastała.

Życie powierzyło nam służbę krajowi poprzez zachowanie,

troskę i obronę rzeczy najpiękniejszych z dzieł stworzenia: drzew, zwierząt, wody, gór i lasów, które dałeś dla dobra człowieka.

Spraw o Panie, abyśmy byli coraz bardziej świadomi, jak wspaniałe jest nasze zadanie i abyśmy je wiernie wypełniali.

A Ty sam święty Janie Gwalbercie, nasz Patronie i Mistrzu, prowadź nas poprzez takie rozumienie życia, które wiedzie do chrześcijańskiej miłości i społecznej solidarności.

Dopomóż nam coraz lepiej rozumieć dzieła Stwórcy i związki, które łączą jego stworzenie, tak aby także nasza praca była zawsze w harmonii z planem Bożym.

Amen

(Vallombrosa 1984 r.)

Tekst: Ks. Lucjan Bielas