Święty Walenty
Życiorys św. Walentego ma pewną osobliwą cechę. W „Martyrologium Romanum” postać ta występuje dwa razy: jako kapłan, oraz jako biskup Terni. Wtedy wokół życiorysów tworzyły się opowieści, które miały charakter pouczenia, katechezy. Ważniejsze od wierności historii było przesłanie. Wokół tej jednej, bądź dwóch postaci powstała legenda, która ma właśnie przesłanie miłości. Walenty poniósł bowiem śmierć za to, że błogosławił związki małżeńskie, co mogło być za czasów panowania cesarza Klaudiusza II Gockiego (lata 268-270) zakazane. Na pewno cesarz widział dużą rolę armii, a imperium miało już wtedy spory kryzys gospodarczy, więc faktycznie na legionistów mógł być nacisk, żeby nie zawierali małżeństw, tylko poświęcali się wojsku. W to jest wpisana historia księdza, który mimo wszystko błogosławił te związki, za co trafił do więzienia, gdzie zakochał się w córce strażnika (należy zaznaczyć, że nie obowiązywał wtedy celibat). Jednak, jeśli Walenty miałby żyć w latach ok. 175 – 270, musiał być już wtedy panem w mocno podeszłym wieku. Była to więc miłość raczej platoniczna.
Najważniejszym jest, że poniósł śmierć za to, że rozumiał miłość ludzi. Należy podkreślić, że chodziło mu o sakrament małżeństwa. Ksiądz błogosławił związki, a więc ratował młodych ludzi od grzechu. To bardzo ważne przesłanie Walentego – zaproszenie do związku Jezusa Chrystusa, jako największego gwaranta miłości. Walenty tak naprawdę położył swoje życie właśnie dlatego, że błogosławił młodym, udzielającym sobie ślubów, a nie z powodu jego miłości do dziewczyny. Co znaczy to teraz? Dla mnie jest to wezwanie dla księży o jeszcze większą troskę o sakrament małżeństwa. Niestety nie słyszę dziś, żeby św. Walenty był pomocny w nawoływaniu młodych ludzi do zaproszenia Boga do swojego związku. Absolutnie nie jest modne to, żeby Walentego łączyć z małżeństwem i podkreślać to, że gość za ten sakrament oddał życie. A przecież „nie opuszczę cię aż do śmierci” jest możliwe właśnie z Chrystusem. Powiedzieć komuś z całą odpowiedzialnością: „ja ciebie kocham” oznacza „jestem gotów oddać za ciebie życie”. Mówienie „kocham cię”, a przy tym żądanie „dowodów miłości”, to współczesna patologia. Miłość dziś próbuje sprowadzić się jedynie do cielesności, co w obliczu przesłania św. Walentego jest całkowitym wypaczeniem. Zapominając o prawdziwym znaczeniu miłości, za rzadko mówimy innym, że ich kochamy.
Ks. Lucjan Bielas
Źródło: www.pulsjaworzna.pl