Życie jak rzeka.
Potrzeba tak niewiele, by powstało życie, a z nim wiele dróg do przejścia, przeszkód do pokonania. Po zboczeniu z drogi znalezienie własnej ścieżki, by dotrzeć do celu.
Tak niewiele musi się zdarzyć, by wody wychodzące ze źródła zasiliły potoki, by te łącząc się jeden z drugim dały początek rzece.
Rzece czystej i przejrzystej, która jest ostoją i życiem dla innych stworzeń. Która staje się dla nich domem. W upalne dni jest ukojeniem dla gorącego ciała. Zimą przestrogą: Niech nigdy nie skuszą Cię rzeki zamarznięte.
Rzece, która drąży koryto coraz to głębsze i szersze. Która próbuje sama popłynąć swoim własnym tempem. Z każdą sekundą płynie coraz to szybciej i gwałtowniej. Łącząc się z innymi przybiera na ilości, tworząc wąską dolinę o wysokich brzegach. Staje się bardziej kręta i zawiła. Prąd jest coraz mocniejszy i szybszy. Piętrzy się i burzy. Nabiera tempa, mętnieje. Trudno ją zatrzymać. Płynie coraz to szybciej obijając się przy tym o porastające krzakami brzegi koryta. W końcu znajduje ujście w wodospadzie, gdzie spadając w głąb jeziora znajduje spokój i wyciszenie. Tu kończy swój bieg.
Czasem spada jej poziom i nie dociera ona do ujścia. Tworząc zdradliwe mielizny powoli wysycha, a z nią obumiera całe życie ukryte pod taflą wody.
Niekiedy jednak po burzliwej, krętej drodze powoli się uspokaja, wycisza. Płynie znowu swoim tempem. Omija zawalone drzewa i wystające korzenie. Falując delikatnie pokonuje kolejne kilometry kamiennego dna zostawiając za sobą ciekawe krajobrazy i pięknie zalesione doliny.
Mijając kolejne mosty i rozwidlenia kieruje się wprost do odnalezionego w szuwarach ujścia. Tu kończy swój bieg zanurzając się w ciszy jeziora, którego brzegi ukryte są pośród traw. Gdzie pod osłoną nocy wiatr fale kołysze.
Anna Bukowska