Tymczasowość

Możemy spróbować wyobrazić sobie linię życia – coś na wzór osi, na której zaznaczamy różne wydarzenia historyczne. Ta linia podzielona jest na różne – mniejsze, bądź większe odcinki. Jako ludzie nie mamy wglądu w wydarzenia, które mają dopiero nastąpić, ponieważ nie mamy możliwości przewidzenia przyszłości. Stąd, bazą z jakiej możemy korzystać jest osobista historia życia każdego z nas oraz aktualne uwarunkowania przeżywanego przez mnie „dziś”.

Bardzo niepokojącym zjawiskiem, z którym współcześnie przychodzi nam się zmierzyć, staje się swoiste hedonistyczne podejście do życia i świata – w tym także do innych ludzi, które nastawione jest na doświadczenie i przeżycie możliwie jak najbardziej niezwykłych i ilościowo licznych doznań. Mało kto bierze pod uwagę wynikające z tego ryzyko. Niewielu wiąże swoje decyzje czy jakieś plany z możliwością zaistnienia ich skutków w przyszłości.

To co swego rodzaju istotne oraz powinno być wyznacznikiem wielu ludzkich zamierzeń znika pod zasłoną tymczasowego komfortu, jakiegoś chwilowego spokoju lub bywa po prostu spychane przez człowieka na rzecz krótkiej chwili przyjemności, momentu rozkoszy, czy poczucia zwyczajnej beztroski, której podłoże często leży w oddaniu się przez niego ulotnej chwili zapomnienia. W takim rozumieniu nie jest niczym zaskakującym fakt, że jedni ludzie tak często zazdroszczą drugim tego, że tamci mają dobrze płatną pracę, że odnoszą sukcesy lub cieszą się zdrowiem i pomyślnością. Prowadzi to nieraz do swoistych zachowań chorobliwych, które objawiają się przez różnego rodzaju załamania, nerwice, aż po stany depresyjne i jakąś ogólną rozpacz. Trudność w pomocy takiemu człowiekowi leży w tym, że on sam nie widzi tego, że zamyka się w wykreowanym przez siebie hermetycznym świecie własnych wyobrażeń i niespełnionych ambicji, przez co zamiast patrzeć z nadzieją „w przód” i starać się zmienić swój los, staje się niestety zakładnikiem swoich marzeń zamkniętym w celi doczesności.

Zazdrość pojawia się wtedy, kiedy zauważamy u innych to, o czym marzyliśmy i co chcielibyśmy osiągnięć w swoim życiu, a nie jest to nam w tym momencie dane. Jednakże innym poważnym problemem staje się również to, że człowiek zaczyna wierzyć, że jest samowystarczalny i tym samym jest w stanie o własnych siłach poradzić sobie z różnego rodzaju trudnościami. Żyjąc w myśl słów: „skoro mam wszystko, to nie potrzebuję nikogo i niczego do szczęścia”. Skutkuje to tym, że taka osoba coraz mocniej skupia się na sobie oraz na tym, żeby mieć jak najwięcej. Sprawy duchowe w ogóle ją nie interesują i nie mają dla niej większego znaczenia. W konsekwencji – bez właściwego odniesienia do Pana Boga – nie ma mowy o jakimkolwiek pozytywnym – szanującym godność i podmiotowość konkretnej osoby – podejściu do kogokolwiek.

Tym co istotne jest to, że mianowicie nie żyjemy dla tego co „dziś” i tymczasowo, ale dla tego co ma trwać wiecznie, więc dobrze było by wybrać się poza horyzont tymczasowości i w taki sposób wypełniać kolejne linię historii swojego życia.

 

Ks. Mariusz Wasil